Jak poznać się na dobrym kubku – czyli dwa obowiązkowe pytania przy zakupach!

W telegraficznym skrócie powiem Wam jak powstają naczynia, o co zapytać i na co zwrócić uwagę zanim kupicie sobie ręcznie robiony kubek, miskę czy talerz.

No to hop – robimy kubek

Wszystko zaczyna się od plastycznego lub płynnego materiału –  np. gliny czy porcelany. Później za pomocą różnych dostępnych technik np. formowania ręcznego, toczenia na kole czy odlewania z formy gipsowej powstaje tytułowy kubek. Na tym etapie jest bardzo kruchy i jeśli coś pęknie albo nie wyjdzie można go spokojnie wrzucić do wiadra, zalać wodą a potem powtórzyć cały proces od nowa (przy większych przedmiotach fajnie jest użyć młotka, frajda gwarantowana).

Jeśli kubek okaże się udanym egzemplarzem proces toczy się dalej i po tym jak wyschnie na pracownianej półce – ląduje w piecu. Pierwszy wypał to tak zwany wypał na BISKWIT w temperaturze min. 900 stopni Celsjusza. W dużym uproszczeniu – z gliny/ porcelany odparowują wtedy wszystkie płyny a sam materiał twardnieje i nie rozpuści się już w wiadrze 😉

Drugi wypał odbywa się ze szkliwem – to po jego nałożeniu kubek robi się zielony, niebieski, biały, błyszczący albo matowy. I teraz następuje ważny moment! Od tej decyzji będzie zależało, czy kubek będzie kubkiem ozdobnym czy użytkowym. Bo efekt szkliwienia można osiągnąć na dwa sposoby: używając szkliwa dostosowanego do wypału na tak zwaną „niską” temperaturę czyli 1050-1100 stopni lub wysoką czyli powyżej 1200 stopni – optymalnie jeśli jest to wypał między 1220 a 1260 stopni lub wyżej (dla porcelany).

Jak wysoko jest wysoko?

No dobra. Wszystkie te temperatury są wysokie więc o co chodzi? Już mówię.

Glina, żeby nie przepuszczała płynów musi osiągnąć tak zwany „spiek”. Tak, dobrze to sobie wyobrażacie. Musi się tak mocno scalić, żeby stanowić barierę dla płynów i kiedy nalejecie potem wody do wazonu albo herbaty do kubka nie zrobi się pod nim mokra plama. Naczynia użytkowe powinno się robić z gliny kamionkowej – są wtedy twardsze, bardziej wytrzymałe i lepiej sprawdzają się w codziennym użyciu. Ponieważ kamionka osiąga spiek powyżej 1200 stopni to taka właśnie musi być temperatura wypału Waszego kubka!

Więc! Kiedy lepicie słonika albo miseczkę na biżuterię podczas zajęć ceramicznych w czyjejś pracowni to zapewne korzystacie z gliny i szkliw na niską temperaturę. Nie ma w tym nic złego bo absolutnie nie ma potrzeby wypalać takich dekoracyjnych przedmiotów w wyższej temperaturze o ile nie będziecie z nich potem jeść (dla ciekawych na dole przytaczam mrożącą krew w żyłach historię maselniczki*)

ALE. Jeśli kupujecie od kogoś kubek na targach (z wyłączeniem targów rękodzieła średniowiecznego jeśli na takie traficie**) kubek z którego potem chcecie pić to pierwsze pytanie jakie zadajecie brzmi : Przepraszam, w jakiej temperaturze został wypalony?

Jeśli odpowiedź będzie liczbą powyżej 1200 jesteście już prawie w domu. ALE jeszcze nie prosicie o zapakowanie!

Szkliwo z ołowiem? Yyyy nie dzięki!

Szkliwa różnią się składem. W sklepach jest wiele szkliw które w składzie mają substancje, czasem metale ciężkie, które WYKLUCZAJĄ je z kontaktu z żywnością. Do tej grupy zalicza się również większość, jak nie wszystkie, szkliwa krystaliczne (klik) – chociaż bardzo piękne – nie powinny się znaleźć na Waszym talerzu albo wewnątrz kubka!

I to jest DRUGIE ważne pytanie jakie zadajecie : Czy szkliwo, którym pokryty jest kubek nadaje się do kontaktu z żywnością?

Jeśli odpowiedź brzmi „Tak, jasne”. Prosicie o zapakowanie.

Pytać, pytać, pytać!

Oczywiście, że nic, nawet największa dociekliwość i powtarzane pod nosem „powyżej 1200 stopni” nie uchroni Was przed nieuczciwością lub niewiedzą sprzedającego – nie mniej warto pytać!

Między nami mówiąc, zawsze kiedy jestem w knajpie zaglądam pod talerze czy kubki i ogromnie mnie cieszy gdy zamiast „Made in China” widzę stempel twórcy. To super, że właściciele, menagerowie czy szefowie kuchni w restauracjach decydują się na wspieranie lokalnych rzemieślników i zamawianie ręcznie robionych naczyń.

Mniej cieszy mnie gdy widzę, że szkliwo jest na niską temperaturę albo o zgrozo nie powinno mieć kontaktu z żywnością (nie jestem jasnowidzem, tylko bardzo dobrze znam ofertę gotowych szkliw dostępnych na rynku i wiem, które są toksyczne)

Nie chcę gdybać i zastanawiać się dlaczego niektórzy wypalają naczynia użytkowe w złej temperaturze albo dlaczego nie sprawdzają składu szkliwa. Najważniejsze, że gdy następnym razem będziecie szukać wymarzonej miseczki czy kubka albo zechcecie zainwestować w talerze do swojej knajpy zadacie te dwa krótkie pytania – o temperaturę wypału i rodzaj szkliwa. Tylko tyle i aż tyle –  a ja będę spokojniejsza o Waszą zastawę!

* Mrożącą krew w żyłach historię maselniczki opowiedziała mi chyba któraś z moich ceramicznych instruktorek i bardzo mocno wzięłam ją sobie do serca. Otóż podobno ktoś zrobił kiedyś sobie na zajęciach ceramicznych naczynie do przechowywania masła. Jak to w większości pracowni bywa, zostało pokryte szkliwem na niską temperaturę i tak też wypalone. Następnie trafiło do niego masło i wędrowało z lodówki na stół i z powrotem, czasem trochę się rozpuszczając gdy ktoś zapominał je schować. Szkliwo popękało a najwyraźniej niespieczona glina zaczęła pochłaniać maślne wycieki. Maselniczka zaczęła żyć własnym życiem co gorsza w jej dnie powstał kwas maślany. Całe szczęście, że tak nieprzyjemnie pachnie i maselniczki w porę się pozbyto. Tak więc, nie ma żartów bo można otruć rodzinę!

** Dlaczego wykluczyłam targi średniowieczne? Bo tam powinniście spotkać naczynia wykonane tradycyjnymi metodami a jak się domyślacie średniowieczne techniki wypału były trochę inne niż te bliższe naszym czasom wypalano w niższej temperaturze  i nie używano szkliw bo ich nie znano. Czy dawne naczynia przeciekały? Tak. Ale były specjalne metody na to by je zaimpregnować. Nie jestem w tej dziedzinie ekspertem ale czytałam o metodzie „mlekowania” czyli jak rozumiem zapiekania mleka w naczyniu aby ono zamknęło pory gliny. Co na to sanepid, nie wiem? 😉 O szczegóły pytajcie sprzedawcy pod Grunwaldem. I znowu kluczowe jest tutaj słowo „pytajcie” bo sprzedawca musi być Wam w stanie powiedzieć wszystko o swoim produkcie i wytłumaczyć jak bezpiecznie z niego korzystać.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *